Oszczędności według MEN: kupiło klocki, smycze, laptopy...
Oszczędności według MEN
Kubki, długopisy, koszulki, torby materiałowe, smycze i pendrive'y. A do tego kamery cyfrowe, aparaty, dyktafony, odtwarzacze mp3, przenośne komputery, kamizelki, a nawet... klocki do ćwiczeń motorycznych i zabawy. Koszt tych zakupów to blisko 250 tys. zł. Na same tylko gadżety z nadrukiem poszło ponad 56 tys. zł.
Te wszystkie przedmioty mają promować dwa rządowe programy: "Bezpieczna i przyjazna szkoła" oraz "Radosna szkoła". Pytanie tylko - po co? Ten drugi program np. polega na wyposażeniu szkół w klocki, pomoce dydaktyczne i place zabaw dla najmłodszych uczniów. Równocześnie jednak, z powodu kryzysu, MEN zaoszczędziło 619 tys. zł dzięki odwołaniu trzech szkolnych olimpiad językowych - czytamy w "Dzienniku Polskim".
Kubki, długopisy, koszulki, torby materiałowe, smycze i pendrive'y. Wszystko liczone w tysiącach sztuk. A do tego kamery cyfrowe, aparaty, dyktafony, odtwarzacze MP3, przenośne komputery, projektory, kamizelki, a nawet... klocki do ćwiczeń motorycznych i zabawy. Koszt tych zakupów to blisko 250 tys. zł. Na same tylko gadżety z nadrukiem poszło ponad 56 tys. zł. Równocześnie z powodu kryzysu MEN zaoszczędziło 619 tys. zł na organizacji trzech olimpiad językowych.
Te wszystkie przedmioty mają promować dwa rządowe programy "Bezpieczna i przyjazna szkoła" oraz "Radosna szkoła".
Pytanie tylko: po co?
Ten ostatni program polega na wyposażaniu szkół podstawowych w klocki, pomoce dydaktyczne i place zabaw dla najmłodszych uczniów. W pierwszym etapie realizacji programu po pieniądze zgłosiło się znacznie więcej szkół niż można było wyposażyć.
- Ja się nie załapałam - ubolewa Barbara Nowak, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 85 w Krakowie. - Takie działanie MEN to jedno wielkie pozoranctwo. Zamiast przekazać te pieniądze na konkretne rzeczy, kupuje się głupoty.
Tymczasem za pieniądze, które poszły na zakup nagród i materiałów promocyjnych, można byłoby kupić wyposażenie świetlic dla przynajmniej 20 szkół. Niby niewiele, ale zawsze to kilkaset radosnych dzieci więcej.
To jednak nie przekonuje resortu, a jego przedstawiciele upierają się, że program "Radosna szkoła" wymaga promocji. - Są samorządy, wśród których zainteresowanie programem jest rzeczywiście bardzo duże, ale są też takie, które nie wiadomo dlaczego nie chcą z tego korzystać, i do nich trzeba dotrzeć z promocją projektu - mówi Grzegorz Żurawski, rzecznik resortu.
Jednak zdaniem specjalistów od promocji i reklamy gadżety, za pośrednictwem których MEN chce zrealizować swój plan, rzadko przynoszą spodziewane efekty.
- Są one elementem przyciągającym uwagę, ale nie budują zrozumienia i nie wyjaśniają istoty programu. Nie pokażą też celów i nie przekonają nikogo - twierdzi Urszula Podraza z krakowskiej agencji Wenecja PR. - Jeśli chodzi o programy rządowe, zamiast gadżetu wolałabym się dowiedzieć, co mi da przystąpienie do nich. W tym wypadku najważniejsze jest dotarcie do odbiorców z jak najszerszą informacją.
Filip Szatanik z biura prasowego krakowskiego magistratu przyznaje, że gadżety mają sens w przypadku promocji miast czy regionów. - W Krakowie dzieje się mnóstwo rzeczy, przyjeżdża do nas sporo osób i dobrze jest, jeśli mogą wywieźć od nas jakąś pamiątkę, która by im przypominała o naszym mieście - mówi Filip Szatanik. - Jednak miasto to zupełnie coś innego niż ministerstwo.
Ministerstwo gadżetów i edukacji
Resort edukacji ma na co wydawać budżetowe środki. Właśnie z powodu kryzysu i "konieczności wprowadzania oszczędności budżetowych" MEN zabrało 619 tys. zł przeznaczonych na organizację trzech olimpiad językowych (białoruski, francuski i niemiecki).
Uzdolnieni uczniowie, którzy od miesięcy przygotowywali się do udziału w olimpiadach, są zrozpaczeni. Pomyślny start w konkursie mógł otworzyć im drogę na wiele uczelni.
Na początku roku głośno było też o akcji szukania oszczędności w resortach. By załatać dziurę budżetową, pieniędzy szukano wszędzie. - Na promocję zostały wydane stosunkowo nieduże pieniądze, a w budżecie brakuje grubych miliardów - zaznacza Grzegorz Żurawski i dodaje: - Dziennikarze chętnie krytykują, kiedy władza wydaje pieniądze na tego typu gadżety, ale kiedy przychodzą na konferencję prasową, równie chętnie po nie sięgają i traktują dołączony do materiałów długopis jako rzecz oczywistą.
Z informacji, jakie przekazało nam biuro prasowe MEN, wynika, że wszystkie zakupione przedmioty "trafią bezpośrednio do uczniów oraz do szkół w ramach konkursów MEN oraz zostaną wykorzystane w ramach działań realizowanych pod patronatem MEN". Z wyjątkiem jednego zestawu klocków do dużej motoryki, który cieszy oczy urzędników resortu.
To nie pierwszy przypadek pieniędzy wyrzuconych w błoto. W lutym informowaliśmy o filmie, który nakręcił resort, by wypromować pomysł przejmowania szkół z rąk samorządów. Film przy okazji szkalował szkoły samorządowe. W materiale pokazano placówki, które zostały zlikwidowane przez samorządy, a następnie przejęte przez stowarzyszenia. Dyrektorka jednej z nich powiedziała m.in.: "Gdybym ja dzisiaj miała być dalej dyrektorem szkoły samorządowej... nigdy w życiu. Tam była dyktatura. Gmina decydowała, kogo mam zatrudnić, co mam kupić, i nigdy na nic nie było". Kilkuminutowy materiał kosztował 18 tys. zł. Po naszym tekście zniknął ze strony internetowej resortu, a przedstawiciele MEN przeprosili za jego treść na posiedzeniu Sejmowej Komisji Edukacji.
Potrzebuję pomocy, pracuje w zespole szkolno-przedszkol nym 12 odzialow w szkole i 2 grupy w przedszkolu. Suma dzieci w szkole 216, w przedszkolu 4 8. Ile powinien wynosić etat pedagoga szkol. i sp
Dzień dobry, przeprowadzam ankietę dla pedagogów i nauczycieli w ramach pracy magisterskiej. Byłabym bardzo wdzięczna za wypełnienie
https://forms.gle/ 8CTWdrdJUEREXgMcA
Mam uczennice z Ukrainy która uczy się także w szkole ukraińskiej- tamtą właśnie kończy. U nas jest w klasie 7. Czy na podstawie ukończenia szkoły ukraińskiej może iść do szkoły branżo
Powered by PHP-Fusion copyright (c) 2002 - 2017 by Nick Jones. Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3 66,386,884 unikalne wizyty