Na pierwszej linii frontu?

Nie miałem zamiaru wypowiadać się na ten temat, dopóki nie zobaczyłem w telewizji przychodni, do której puka się kijem w parapet, żeby przez okno dostać receptę, czy skierowanie. W urzędach jeden petent przy okienku, pleksi, maski, odstępy itd., itp. Lekarz? Teleporady - trzy dni po zgłoszeniu. Na uczelniach prawie wszystko zdalnie. A w szkole? Codziennie stykamy się z setkami dzieci. Podejmowane środki ostrożności - nawet przy dobrej woli i najlepszych chęciach - to tak na prawdę pic na wodę fotomontaż.
Ja rozumiem, że rodzice muszą iść do pracy, a ktoś musi zająć się dziećmi. OK, rozumiem to. Ale może czas, żeby ktoś powiedział: Drodzy nauczyciele, nie ma innego wyjścia, jesteście na pierwszej linii frontu. Ktoś musi. Dziękujemy za Wasze poświęcenie. Przepraszamy za cały hejt, który wiadrami wylewamy na Was od lat.
|