Amerykańscy nauczyciele biją dzieci
Przypadek Tylera Anastopoulosa, jednego z pobitych w szkole nastolatków, opisał właśnie dziennik "New York Times". Ten uczeń przedostatniej klasy szkoły średniej w Wichita Falls w Teksasie otrzymał trzy razy, bo nie został po lekcjach w szkole, jak mu nakazano. Ciosy były tak mocne, że trafił do szpitala. Rodzina opowiedziała o tym członkom lokalnego parlamentu, którzy rozważają właśnie zakazanie kar cielesnych. Oburzona matka chłopca mówiła, że w teksaskich szkołach można zrobić uczniowi wszystko, "byle tylko go nie zabić".
Tyler padł ofiarą tzw. paddlingu, czyli kary wymierzanej w pośladki deską przypominającą wiosło. To najpopularniejszy w USA sposób wymierzania kar cielesnych. Wiele szkół szczegółowo reguluje w swoich kodeksach, jak wiosło ma wyglądać (np. że jego pióro nie może być szersze niż 4 cale; że rączka musi być na tyle wąska, by dało się ją trzymać jedną ręką; że pióro nie może być pęknięte by nie zranić skóry), jak ma wyglądać kara (np. maksimum trzy uderzenia, w gabinecie dyrektora czy przy całej klasie), a nawet konieczność wezwania świadka spośród nauczycieli. Niektóre szkoły, by uniknąć oskarżeń o molestowanie seksualne, zapisują też, że karę musi wymierzać nauczyciel tej samej płci co dziecko.
Według Centrum na rzecz Efektywnej Dyscypliny, czyli organizacji pozarządowej toczącej kampanię przeciw biciu dzieci, w roku szkolnym 2005-06, ostatnim, z którego są dane, karze cielesnej poddano w USA 223 tys. uczniów, najwięcej właśnie w Teksasie i w Missisipi. Centrum wyliczyło też, że czarni uczniowie mają dwa razy większe szanse na karę cielesną niż biali. Media donoszą od czasu do czasu nawet o przypadkach bicia studentów w college'ach.
Liczba ukaranych w ten sposób od lat 80. spadła kilkakrotnie. Kolejne stany zakazują bicia dzieci. Jako ostatni zrobił to w tym miesiącu Nowy Meksyk. Sprawa dzieli jednak zainteresowanych.
Najgłośniejszy spór toczy się w Nowym Orleanie. Tamtejsza katolicka szkoła im. św. Augustyna zawiesiła kary cielesne. Za ich całkowitym wykreśleniem ze szkolnego repertuaru kar jest miejscowy biskup Gregory Aymond. "Nie sądzę, by nauczanie Kościoła katolickiego, tak jak interpretujemy je w 2011 roku, pochwalało kary cielesne. Nie mogę sobie w żaden sposób wyobrazić Jezusa z wiosłem" - stwierdził biskup. Na spotkaniu z rodzicami i absolwentami szkoły napotkał jednak zdecydowany opór. Dziennik "USA Today" relacjonuje: "Jeden po drugim biznesmeni, wykształceni ludzie, handlowcy, ojcowie wspominali, jak pochylali się do przodu i dostawali razy od świeckiego nauczyciela bądź księdza. Z perspektywy lat tłumaczyli Aymondowi, że doceniają wiosło, bo jest w stanie ze złej drogi zawrócić młodego człowieka, który robi się leniwy, arogancki czy zbyt pewny siebie". Biskup nie zmienił jednak zdania i nie pozwala przywrócić kar cielesnych.
Organizacje przeciwne biciu dzieci wyznaczyły nawet dzień bez bicia. Obchodzą go co roku 30 kwietnia.
Źródło: Gazeta Wyborcza
|