Koniec kredy i gąbki
W Zespole Szkół nr 77 w Warszawie nie ma ani jednej tradycyjnej tablicy, na której temat lekcji nauczyciel pisze sypiącą się kredą. Za to jest 17 tablic interaktywnych, na których wyświetla on obrazy i filmy prosto z Internetu. A dzięki specjalnemu oprogramowaniu przeprowadza lekcje przyniesione na pendrive'ach.
Z każdym rokiem przybywa szkół, które w metodach pracy z uczniami sięgają po technologiczne nowości. I choć wciąż są to liderzy, to – jak sprawdziła "Rz" – w ostatnich trzech latach liczba placówek wykorzystujących tablice interaktywne wzrosła dwukrotnie. Eksperci twierdzą, że coraz więcej będzie w nie wyposażać klasy w trosce o lepsze wyniki uczniów.
Generacja komiksowa
– Mamy do czynienia z generacją komiksową, która łapie szybko przesuwające się obrazy i dymki z krótkimi sekwencjami tekstu. Byle nie za długiego, bo się wątek gubi – prof. Jacek Kurzępa, socjolog z wrocławskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, tłumaczy sposób, w jaki młodzież odbiera świat.
Dlatego według niego nieunikniona jest zmiana metod nauki w szkołach i na uczelniach. – Studenci coraz rzadziej są w stanie skupić się na treści półtoragodzinnego wykładu, na którym wykładowca nie miksuje dźwięku, nie robi układów choreograficznych ani nie ma zadziwiającego stroju – mówi socjolog.
Również pedagog z Uniwersytetu Śląskiego dr Tomasz Huk, który obserwuje nauczanie w szkołach, zauważa, że wykorzystywanie multimedialnych technologii jest konieczne. – Jedyna lekcja, na której uczniowie zawsze są skupieni, to informatyka. Dlaczego? Bo bardziej niż tekst liczą się dla nich doznania wzrokowe i słuchowe oraz to, że mogą za pomocą mediów szybko przenieść się w inne miejsce – podkreśla.
Autorytet i wyniki
Piotr Błaszczyk, licealista z "77", przyznaje, że na biologii i angielskim, na których nauczyciele wykorzystują tablice inter-aktywne, jest mniej rozgardiaszu. – Na tablicy wyświetlają się kolorowe obrazy roślin czy zwierząt. To o wiele ciekawsze niż patrzenie, jak nauczyciel pisze kredą łacińskie nazwy.
W "77" o nowoczesne urządzenia dopominają się kolejni nauczyciele. – Najpierw kupiłam pięć tablic z myślą o wykorzystaniu ich na informatyce i językach, ale szybko zaczęli ich używać inni – opowiada Ewa Buta, dyrektorka szkoły.
Na przykład matematyczka, by pokazywać, jak powstają bryły obrotowe, historyczka, by zwiedzać z uczniami wirtualne muzea, a chemiczka, by porównywać skład powietrza w klasie z tym, jakim tego dnia oddychają ludzie w Pekinie.
Nauczyciele zauważyli, że uczniowie mają lepsze wyniki. – Materiał przerabia się ten sam jak przy użyciu zwykłej tablicy, ale uczniowie są bardziej zainteresowani treścią. Mniej czasu zajmuje im potem opanowanie słownictwa – mówi anglista Aleksander Garbiński. Poza tym zwykła tablica nie daje możliwości czytania internetowych wydań codziennych gazet czy posłuchania BBC.
Dyrektor Buta chce dokupić kolejne tablice. – Uczniowie widzą, że nauczyciel tak jak oni potrafi się posługiwać nowinkami technicznymi i rośnie jego autorytet – wymienia kolejny powód.
– Używanie urządzeń teleinformatycznych to dla młodzieży chleb powszedni – przyznaje Martyna Lis, zastępca dyrektora Zespołu Szkół nr 77, ucząca informatyki. – Nauczyciel, który posługuje się komputerem, nie będzie miał problemów z interaktywną tablicą, która działa jak jego duży ekran.
Niebezpieczne obrazki
Jednak eksperci przestrzegają, że takie obrazkowe uczenie może nieść niebezpieczeństwa. – Tekst schodzi na dalszy plan. Młodzież przyzwyczajona do komunikatów obrazkowych traci zdolność analizowania i przetwarzania tekstu – mówi Huk.
Jak nie zaszkodzić, wykorzystując nowinki?
Tym m.in. ma się zająć nowo powstała Pracownia Nowych Technologii w podległym MEN Ośrodku Rozwoju Edukacji. Jej kierownik Katarzyna Koletyńska mówi, że powołanie pracowni to właśnie odpowiedź na coraz częstsze wykorzystywanie do nauczania Internetu i nowinek technicznych. Pracownia ma zamiar m.in. przeszkolić w każdej szkole tzw. lidera nowych technologii, który doradzałyby, jakimi metodami pracować.
Kosztowne nowości
Interaktywna tablica kosztuje ok. 10 tys. zł.W Polsce zaczęto ich używać ok. dekady temu. – Ale dopiero w ostatnich latach widać wyraźne zainteresowanie szkół różnymi produktami interaktywnymi – mówi Maria Sołtan, dyrektor jednej z firm zajmujących się dystrybucją urządzeń audiowizualnych. Najwięcej nowoczesnych tablic jest w województwach mazowieckim, dolnośląskim i wielkopolskim. Najmniej w opolskim, warmińsko-mazurskim i lubuskim.
Rzeczpospolita
|