Tak to jest
Znękani bezustannymi reformami [nauczyciele], mając poczucie ogromnego wysiłku nie ufają państwu. I są przekonani, że państwo nie ufa ich kompetencjom. Bronią solidarnie Karty Nauczyciela. Jej głównym przeciwnikiem stały się w Polsce samorządy gminne i powiatowe, którym państwo powierzyło prowadzenie 30 tys. polskich szkół. Kieruje do nich subwencję oświatową, obliczaną według złożonego algorytmu, ale największe znaczenie ma liczba uczniów. Natomiast samorządy muszą płacić nauczycielom, przestrzegając wynegocjowanych każdego roku płac minimalnych dla poszczególnych stopni nauczycielskich [...]. W efekcie w ostatnich latach wiele samorządów usiłowało albo pozbyć sie szkół, albo obejść Kartę. Czyli zatrudnić nauczycieli śmieciowo w szkołach przeformatowanych na fundacyjne czy stowarzyszeniowe. Nikt bynajmniej nie zwalniał słabych nauczycieli, by zatrudnić superbelfrów za megapensje.
Polski nauczyciel wciąż jest stosunkowo słabo opłacany. Komisja Europejska zbadała, jak minimalne place mają się do PKB liczonego na obywatela. W Polsce nauczyciel podstawówki dostaje ledwie 59 proc., gdy zwykle w Europie minimalna płaca nauczyciela równa się 100 proc. PKB na głowę. Nic dziwnego, że Karta pozostaje dla pedagogów ostatnią gwarancją, by zawód nie spauperyzował się do końca. I w sensie materialnym, i prestiżu społecznego.
podkreślenia moje
Źródło: Polityka nr 36 Ewa Wilk "Klucz do szkoły"
|